Archivio della categoria: Polonia

Skąd ma pani tę melancholię?

Pani pachnie jak tuberozy.
To nastraja i to podnieca.
A ja lubię zapach narkozy,
A najbardziej – gdy jest kobieca.

Mówię ładnie? I melodyjnie?
Zdania perlę jak z pereł kolię?
Pani patrzy – melancholijnie…
Skąd ma pani tę melancholię?

Sen? Doprawdy? Jak z dymu kółka?
Sen zmysłowy bladej dziewczynki?
Hebanowa lśniąca szkatułka:
Pomarańcze i mandarynki.

Pani usta wtula w swe futro…
Pewno miękkie jest to futerko…
Przeczulenie? co będzie jutro?
Co pokaże srebrne lusterko?

Podkrążone po balu oczy
I zmysłowość pachnącej twarzy,
I sen zwiewny panią omroczy,
I o wczoraj pani zamarzy.

Pani pyta, czy walca tańczę?
Ach, zatańczę… jak sen dziewczynki!
Mandarynki i pomarańcze,
Pomarańcze i mandarynki.

Mandarynki i pomarańcze,
Pomarańcze i mandarynki.

Marek Grechuta, Pomarańcze i mandarynki.

[Signorina profuma di tuberose / stordisce ed emoziona / E a me piace respirare anestesia / soprattutto quando è da una donna. // Parlo bene? / Melodioso? / Infilo frasi come collane di perle? / Signorina guarda malinconica… / Da cosa viene questa malinconia? // Un sogno? Davvero? Come anelli di fumo? / Il sogno sensuale di una ragazza pallida, / una piccola scatoletta d’ebano: / arance e mandarini. // Signorina si protegge nel cappotto / di sicuro è morbido assai / Cosa pensa? Che sarà domani? / Cosa mostra lo specchio d’argento? // Gli occhi stanchi dopo il ballo / e il volto profumato di sensualità / il sogno etereo si dissolve / Signorina rimpiange il suo ieri. // Signorina chiede, balla questo valzer? / Ah, un ballo… come il sogno di una fanciulla! / Mandarini e arance / Arance e mandarini. // Mandarini e arance / Arance e mandarini.]

Nozioni di patriottismo

Noi, dai polacchi, che se io dico polacchi voi poi capite le badanti polacche: o magari le puttane, o quei polacchi che vendono binocoli, ma voi non capite niente, come al solito:  noi, dai polacchi dobbiamo imparare il modo in cui iniziano a spiegarti la storia della Polonia: lo fanno iniziando a spiegarti di quando la Polonia è scomparsa dalla mappa dell’Europa: dal 1795 al 1918: i polacchi, dei mille anni di storia della nazione loro scelgono sempre di spiegarti quando la nazione non c’era più: e di come, pugno di terra a pugno di terra, l’hanno ricostruita, tutti, tutta.

Pod drzewem (Sotto l’albero) – Wojciech Bonowicz

Fissò un palo nell’acqua poggiò la canna andò via.
Ma suo padre è già molto vecchio.
Da solo non tira su un secchio pieno dal pozzo
da quando sua moglie se n’è andata come una nuvola di vapore.

L’acqua era scura come la pelle della schiena
perciò i pesci non si vedevano. Ma evitavano l’esca.
Perché quando il ragazzo tornò e ritirò la lenza
all’estremo si ritorceva ancora il verme intatto.

Wojciech Bonowicz

[Wbił w wodę patyk oparł wędkę poszedł./ A jego ojciec jest już bardzo stary./ Sam nie wyciągnie pełnego wiadra ze studni/ odkąd żona odeszła z niego jak obłoczek pary.// Woda była ciemna jak skóra na plecach/ dlatego nie widać było ryb. Lecz omijały przynętę./ Bo kiedy chłopiec wrócił i wyciągnął żyłkę/ na końcu wił się jeszcze robak nietknięty.]

Gęś (Oca) – Michał Sobol

Była połowa lutego, lód znowu trzymał
W szwach, myślałem o dzikim ptactwie wodnym,
Dropiach i bitwach barwnych batalionów.

Dzień był dobry, zamarznięte błota dróg niosły
Daleko w las ślady traktorów, dyskretnie okrążałem
Miejsca nielegalnego wyrębu i gniazda remizów.

– One tkają dla siebie domy z filcu
Z kominkiem, nie czytają Heideggera, wolą bagna
W dorzeczu Wołgi od gór Schwarzwaldu.

Ale gdy wchodzę na twardy blat jeziora,
Spotykam hodowlaną gęś zamkniętą w lodzie,
Niepokojąco bliską i bierną jak parasol.

Michał Sobol

[Era metà febbraio, il ghiaccio avvolgeva di nuovo/ tutto intorno, pensavo a uccelli selvatici d’acqua,/ otarde e convulsi conflitti di combattenti.// La giornata era bella, il fango gelato della strada portava/ lontano nel bosco le tracce dei trattori, con discrezione girai/ per la zona del taglio illegale e dei nidi dei pendolini.// – Loro tessono case di feltro/ con camini, non leggono Heidegger, preferiscono i pantani/ della valle del Volga alle montagne della Foresta Nera.// Ma quando passo sul duro piano del lago,/ trovo un’oca chiusa nel ghiaccio/ inquietantemente prossima e passiva come un ombrello.]